niedziela, 26 września 2010

pakunek/słodowa

Wczoraj nie miałam jak napisać, z tego powodu że net przestał pracować. Oczywiście robiłam wszystko co w mojej mocy, ale na darmo. Tak więc wczoraj dostałam przesyłkę z Kłodzka (mojego rodzinnego miasta). Mama ugotowała w słoikach zupę, zapakowała kilka pierogów i moje ulubione danie- łazanki. Jejuu, tak się ucieszyłam że w końcu porządny obiad. A nie tylko Mac czy ziemniaki z jajkiem sadzonym. Rozpakowując dalej trzy wielkie torby na dnie leżało KINDER BUENO <3.>. Czekałam na nie z utęsknieniem. Nie wiem jak wy, ale ja nie znoszę chodzić w pogniecionych ubraniach wyciągniętych jak z gardła. I nie jestem pedantką, bo do tego miana mi naprawdę bardzo dużo brakuje, ale lubię mieć wszystko poukładane na swoim miejscu. Dlatego szybko wyciągnęłam urządzenie z pudełka i fascynowałam się pięknym kolorem, seledynowy. Lepiej być nie mogło. A na koniec znalazłam coś dziwnego zapakowane w papier, otworzyłam tajemniczy pakunek i znalazłam ciasto. Placek, pączek i bezy. No normalnie...
***
Wczoraj spotkałam się z chłopakami na rynku. Poszliśmy na piwo, pogadaliśmy, pośmialiśmy się tak bardzo że mój brzuch nie był w stanie już niczego znieść. A potem zastanawialiśmy się gdzie możemy jeszcze się udać. Postanowiliśmy skoczyć na znaną we Wro Wyspę Słodową. Każdy student chyba tam był. Także wyspa, jest to miejsce spotkań studentów nie tylko z uniwersytetu ale z całego Wrocławia, wyższych szkół itp. Podobała mi się integracja młodych ludzi. Wiadomo nie przychodzi się tam z Kubusiem czy Tymbarkiem. Ale fajne w tym wszystkim jest to że istnieje we Wro miejsce gdzie studenci się spotykają, siadają na pomoście, trawie, przynoszą gitary, bębny, grają i śpiewają. Po dłuższym siedzeniu doszliśmy do wniosku że wypadałoby wrócić do swoich domów, najgorsze w tym wszystkim było bieganie za tramwajem który jakimś cudem poczekał na nas. A ja jak debilka wyglądałam w szpilkach, biegnąc przez czerwone światło. Nie no, ale wypad jak najbardziej można zaliczyć do udanych. Następnym razem z Michałem i Mariuszem planujemy domówkę. Yeah !
***
We wtorek już z moim Skarbem, nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo się cieszę. Po tylu nie udanych próbach, w końcu się udaje. Taaak, dawno go nie widziałam, że zdążyłam się już stęsknić.


wszystkie zdjęcia przedstawiają Wyspę Słodową:





jak widać imprezy w plenerze nie muszą być nudne, hehe.

6 komentarzy:

  1. No tak, jest ciężko i jak widzę, październik będziemy mieć zawalony strasznie ;O
    Ale na pewno damy radę. Najgorszy jest zawsze pierwszy semestr bo trzeba nazbierać trochę tych pozytywnych ocen, żeby potem już w drugim móc trochę zwolnić ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapewne Cię zdziwię, ale mam 14 lat ;> Zdjęcia jak dodam też pokażą, że nie wyglądam na tyle ile mam, ale tam mniejsza ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja rzadko prasuję ubrania, prawdopodobnie z lenistwa. Zdjęcia boskie. *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha, wiedziałam, że tak będzie ;P
    W sumie racja, jeszcze sporo nauki przede mną, ale wiadomo, poradzę sobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ale masz kochaną mamusię ;) chyba każdy student marzy o takich regularnych prezentach od rodziców.
    Już jutro start?

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie wątpię, ale wiesz... mnie to dopiero czeka, więc zobaczymy co i jak ;)

    OdpowiedzUsuń