niedziela, 7 listopada 2010

pidżama party

To była najlepsza noc do tej pory. Mam namyśli w tak cudownym towarzystwie. Może zacznę od początku. Siedząc wczoraj nad fonetyką chciałam się rozerwać, to mnie przerastało. Całą sobotę męczyłam się z fonetyką. "Do cholery jasnej, jest sobota- jeśli zaraz nie wyjdę do ocipieję"- pomyślałam. Zerknęłam na gg, i z nudów czytałam opisy znajomych. Doszło do litery O. Patrzę, Omka dostępna- "sama w weekend", coś takiego. No nie, trzeba to wykorzystać. Szybko napisałam do niej, i co z tego wyszło? Lekki spontan. Bo tak przecież jest najlepiej. Procenty w lodówce są, brakowało jedynie popity. Szybko zerwałam się z miejsca, ubrałam pierwsze lepsze spodnie, pierwszą lepszą koszulkę i poleciałam o godzinie 22:00 do monopolowego po sok porzeczkowy. Na przystanku tramwajowym byłam 5 minut później. Czekałam aż nadjedzie 2 lub 17. Udało się, nie musiałam długo czekać na transport. Co mnie przerażało? To to że o 23.00 samotnie szłam do Moniki tą straszną dzielnicą którą ja nazywam dzielnicą slamsów. Przyspieszyłam kroku i moje jedyne marzenie wówczas to znalezienie się już w mieszkaniu Omki. Zadzwoniłam domofonem i od razu poczułam się bezpieczniej. Pierwsza moja reakcja po zobaczeniu Moniki: "woow". No tak, miała sexowną pidżamkę. Czarne satynowe spodnie do ziemi, i szara koszulka. Nie mogłam dłużej siedzieć w jeansach, dlatego pierwsze co poszłam do łazienki przebrałam się w szare szorty, i różową bokserkę (typowy strój do spania jesienią/zimą). Zaczęło się. Nocne pogaduchy, śmianie się, rozmawianie na gg. Dopiero po jakimś czasie Monika postanowiła przynieść niespodziankę po której nasze poczucie humoru jeszcze bardziej się zwiększyło. No dobra, nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał. Siedziałyśmy do godziny 3:00 w nocy, przed snem doszłyśmy do wniosku że mamy ochotę na parówki. Nie mogę również pominąć naszego karaoke, ale sąsiedzi nie pukali, co oznacza że nie było tak tragicznie. Oczywiście Damian (kolega z grupy) uważa inaczej, i niestety ma coś do mojego głosu. Przekonuje się o tym na każdej czwartkowej imprezie, gdy tylko słyszę piosenki warte śpiewania, nie patrzę czy komuś się podoba mój głos, czy też nie- drę się na całą salę, a potem narzekam na ból gardła. No dobra, położyłyśmy się. Było tak niesamowicie miło i ciepło. Nie jestem w stanie powiedzieć jak długo spałyśmy i kiedy się obudziłyśmy. Wiem że przed 13:00 poszłam na poranną kąpiel, zgarnęłam swoje rzeczy i wróciłam do siebie. Najlepszy tekst z wczorajszo-dzisiejszej nocy: "Oh baby I want you, oh baby I need you" .
Za tydzień pidżama party, w innym towarzystwie. Kocham typowo babskie wieczory. Gdzie jest zakaz wstępu dla facetów.
I naprawdę chce mi się płakać do piosenki My immortal
Nic na to nie poradzę że jestem zbyt wrażliwa i uczuciowa. Przepraszam cię za to, że się szybko angażuje, a potem cierpię.

2 komentarze:

  1. `szkoda, że na takie wieczory nie mozna pozwolic sb codziennie...
    nauka, nauka ;[[

    OdpowiedzUsuń