piątek, 10 grudnia 2010

magia świąt

Witajcie kochani. Straciłam rachubę czasu, a to wszystko wina mojego studiowania i ciągłej nauki. Uwierzcie mi, że naprawdę cieszę się że skończył się ten tydzień, 3 kolokwia wyprowadziły mnie z równowagi i zabrakło mi siły na dalszą naukę. Na szczęście Święta zbliżają się wielkimi krokami, hmm. Wracam do domu 16 grudnia co oznacza że mam prawie 3 tygodnie czasu wolnego. Ale co rozumiem przez słowo wolne? Obiecałam sobie że tydzień naprawdę będę wypoczywać, mam zamiar zapomnieć chociaż przez 7 dni o uczelni, wykładowcach i tym że za 1.5 miesiąca zbliża się sesja zimowa (egzaminacyjna). Jest powód do niepokoju, gdyż niektóre przedmioty naprawdę mnie przerażają. Nie ogarniam czasoprzestrzeni, nie mam czasu żeby zjeść porządny obiad, nie wspominając o spotkaniu z przyjaciółmi. W czwartek miałam się rozerwać, wyjść z Pati i Dawidem do klubu, pobawić się trochę i odreagować. W sumie to naprawdę by mi się to przydało, zapomnieć choć przez chwilę o smutkach. A tam. Najbliższa impreza dopiero po sylwestrze, ale wszyscy dobrze wiemy jak czas zapiernicza.
W ten weekend zostałam sama w domu. 10 minut temu skończyłam smażyć naleśniki z czekoladą. Aromat jeszcze się roznosi po mieszkaniu, korci mnie żeby zajrzeć do lodówki i zakosić jeden przysmak. Ale tego nie zrobię, wiem że to mój jutrzejszy obiad.
Z uczelni wyszłam dziś o 11.30. I znowu to samo, gonitwa na tramwaj z Werą, o dziwo zdążyłyśmy, potem razem do Galerii Dominikańskiej po bułki, a następnie na rynek. Ze zdumienia stanęłam na środku rynku i wpatrywałam się w magiczny klimat jaki miałam przyjemność zobaczyć. To było coś niesamowitego. Świąteczne jarmarki, karuzela dla dzieci a pod pomnikiem Aleksandra Fredry jak co roku ogromna choinka, pięknie przyozdobiona, która dodawała temu wszystkiemu harmonii. W tle leciały amerykańskie piosenki świąteczne, zrobiło mi się cieplej, pomimo tego że jeszcze 5 minut temu wkurzałam się na płatki śniegu które leciały mi prosto w twarz. Moją dzisiejszą medytację na rynku przerwał facet z ulotkami. Otrząsnęłam się, pokiwałam głową i wróciłam do teraźniejszości. Wzięłam ulotkę. Czemu niby miałabym tego nie zrobić, w końcu to jego praca. Za to mu płacą, nie życzę nikomu stać/chodzić po mieście w taką pogodę. Było mi zimno. Weszłam do empika. Lubię tam przesiadywać, nawet gdy ze sklepu wychodzę z pustymi rękoma. Zazwyczaj przeglądam półkę z bestselerami, nowościami. Lecz najbardziej mnie cieszy regał z książkami obcojęzycznymi. Mam na myśli w tym przypadku język angielski, za kilka lat zacznie mnie interesować włoski, póki co mój włoski jest podstawowy, ale ciągle się uczę. Usiadłam w wygodnym fotelu, popijałam ciepłą herbatę z cytryną i dwoma łyżeczkami cukru i wertowałam kartki papieru. Fascynowałam się "Dumą i uprzedzeniem". Uwielbiam zapach kartek. To może dlatego że moja mama jest właścicielem księgarni w moim rodzinnym mieście. Spojrzałam na zegarek i zrobiło się naprawdę późno. Wróciłam do domu, miałam ochotę się zdrzemnąć, ale wiem że przez resztę dnia byłabym do niczego. Oglądnęłam film, a następnie wzięłam się za gramatykę opisową. To mi nie daje spokoju.
Jest godzina 22.00, oczy mi się zamykają, ale wiem że to nie moja pora, i powinnam jeszcze popracować.

3 komentarze:

  1. Nareszcie jesteś<3 Stęskniłam się za Twoimi wpisami, no ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. `np nareszcie <33
    myslałam, że juz opusciłaś swojego bloga ;PP
    nie martw sie na pewno dasz radę, ty zawsze dajesz radę, zadne przedmioty ci w tym nie przeszkodzą !!. ;DD

    OdpowiedzUsuń