Nie znoszę tego weekendu. Bardzo, ale to bardzo się cieszę, że
dobiega końca. Na majówkę nie narzekałam, uwielbiałam ją. Ciężko mi było
wracać do Wrocławia, a teraz nie mogę się doczekać jak tam będę.
Wczorajszy dzień? Myślałam, że będzie dobrze. Bynajmniej z takim
nastawieniem szłam na spotkanie z Justyną. Przed godziną 17:00 umówione
byłyśmy w okolicach rynku. Czekałam na nią na ławce, byłam lekko
zdenerwowana, bo czekała nas poważna rozmowa. Przez 15 minut nie
rozmawiałyśmy o tym o czym powinnyśmy. Albo w ogóle nie rozmawiałyśmy.
Zaczęłyśmy się kłócić, krzyczeć na siebie. Pokłóciłam się z najlepszą
przyjaciółką, ale w naszym przypadku kłótnia nie może trwać długo,
dlatego po tym gdy każda z nas wyraziła swoje zdanie i opinię
przytuliłyśmy się mocno. Poszłyśmy na mecz, zajęłyśmy miejsca na
trybunach. Minęły pierwsza połowa, P. mnie zauważył, pomachał ręką.
Myślałam, że to dobry znak. Potem przyszedł Justyny tato, razem z jej
dwiema siostrami. Udało się! Strzelili bramkę, prawie w ostatniej
minucie meczu, wynik to 1:0 dla NAS! Byłam bardzo szczęśliwa z jego
szczęścia. Poszłyśmy do baru. Chciałam z nim to uczcić. Jak zwykle nie
odpisywał, nie odbierał. Po jakimś czasie przyszedł Konrad - powiedział
że P. siedzi na trybunach z kolegami, piją piwo. Nie wiedziałam czy iść
do niego i porozmawiać z nim czy sobie odpuścić. Justyna mnie zmusiła.
Poszłam bardzo nieśmiałym krokiem. Siedział z 4 kolegami, spytałam czy
możemy porozmawiać. Zgodził się, o dziwo bez zawahania. Był pijany i
zjarany. Ale udało mi się wyciągnąć od niego to co chciałam.
Powiedziałam, że pomogę wyciągnąć go z tego bagna, że wyjdzie na prostą.
Nie chciał tego słuchać, odpowiedział tylko że jestem wspaniałą
dziewczyną ale nie dla niego. Powiedział też że nie wiem w co się
pakuję. Ale ja doskonale o tym wiedziałam, i gdybym nie chciała to nawet
nie patrzyłabym w jego stronę. Przytuliłam go, wiedziałam że ma
problemy. Udawał twardego, ale wiedziałam że gdzieś tam w głębi jest
inną osobą, tą lepsza. Tak bynajmniej było gdy pierwszy raz się
poznaliśmy. Dawał mi jasno do zrozumienia, że to koniec. Nie chciałam
tego usłyszeć, nie taki miał być finał. Na pożegnanie raz jeszcze mnie
przytulił i pocałował. Wróciłam do baru, a on na trybuny. Płakałam, tak
głośno że Justyna z dość dalekiej odległości usłyszała mnie i podbiegła w
moją stronę. Zabrała mnie do toalety, chciała wiedzieć co się
wydarzyło. Powiedziałam jej o wszystkim. Konrad, kumpel z drużyny P. ,
przyszły facet Justyny starał się mnie pocieszać, powiedział kilka
faktów o P. szkoda że tak późno. Chciałam wracać do domu. Dochodziła
godzina 22:00. Nie umiałam już się śmiać. Pożegnałam się z Justyną,
Konradem, Patosem i jej chłopakiem. Wybiegłam z baru, non stop płakałam.
Musiałam oprzeć się o barierkę, bo łzy w tym przypadku były gorsze niż
litr wódki. Całą drogę do domu płakałam, jakaś dziewczyna podeszła do
mnie, spytała czy wszystko okey. Kiwnęłam głową, ale nie wierzyła (bo
kto by tak myślał, widząc płaczącą dziewczynę). Musiałam usiąść na
schodach, obok przychodni lekarskiej. Zadzwoniłam do Justyny, że nie dam
rady iść dalej. Przyszła do mnie z Konradem. Chwilę jeszcze przy nich
popłakałam. Nie wstydziłam się, cieszyłam się że mam takich przyjaciół. Odprowadzili mnie do domu. Całą drogę przegadaliśmy. Wróciłam po 23:00, poszłam do łazienki, przebrałam się i poszłam do łóżka. Włączyłam mp3, założyłam jeszcze słuchawki i płakałam do piosenek przy których łzy same lecą. Starałam się być cicho, żeby nie obudzić brata.
Obudziłam się rano z worami pod oczami, nie chciałam pokazać po sobie, że coś nie tak. Zjadłam śniadanie a teraz staram się zapomnieć, chociaż wiem że nie będzie mi łatwo.
Chcę, chcę do cholery zapomnieć o tym weekendzie, o P. Szkoda że teraz przyjazdy do Kłodzka nie będą tak sprawiały mi przyjemność jak wcześniej.
Zdjęcia z weekendu, jutro albo jeszcze dziś wieczorem.
Też się cieszę, że już weekend się skończył, a raczej niedziela, która była katastrofą...
OdpowiedzUsuńjak on Ci to mógł zrobić..nie przejmuj się znajdziesz jeszcze lepszego, który Cię nigdy nie skrzywdzi.
OdpowiedzUsuńjej, jak to czytałam, to miałam wrażenie, że czytam opowiadanie. fajnie piszesz, choć to co przedstawiłaś wydaje się smutne. życzę powodzenia. :(
OdpowiedzUsuńSzybko dodawaj zdjęcia ;] Trzeba żyć chwilą i się tak bardzo nie przejmować i będzie lepiej ;)
OdpowiedzUsuńNie płacz, bo naparawdę nie warto :) Zrobiłaś wszystko co mogłaś, zaoferowałaś jemu swoją pomoc, a on jej nie przyjął... może się jeszcze obudzi i zobaczy kogo stracił, ale nie rób sobie nadziei. Jesteś bardzo wartościową i cieplutką osobą, kiedyś poznasz kogoś kto będzie Ciebie wart. Ciesz się, że masz takich cudownych przyjaciół, to jest bardzo ważne, by w takich chwilach mieć oparcie. Całuję mocno i ściska jeszcze mocniej!
OdpowiedzUsuńJa nie mogę, znam ten typ... Aż popłakałam sie razem z Tobą jak czytałam. Oby było lepiej ;*
OdpowiedzUsuńwow, jak w książce tylko bez happy-and'u. Współczuje Ci, co moge więcej powiedziec faceci to świnie nawet jak nie chcą nimi być
OdpowiedzUsuńjeszcze wróci
OdpowiedzUsuńNo ja 13/20 :D - pechowa trzynastka.. No to nieźle z tego angielskiego:O ja bym bardzo chciała 90% :))
OdpowiedzUsuńNo z polaka ustnego już pisałam, że 100%, a z angielskiego 65%, więc ja jestem zadowolona! :D Z pisemnych nie mam pojęcia, bo wyniki dopiero na koniec czerwca, a trudno mi oszacować punktację z części pisemnej. ;)
OdpowiedzUsuń:c
OdpowiedzUsuńkurcze, czytając to.. łzy lecą mi po policzku. :C trzymaj się tam jakoś. mam nadzieje, że szybko zapomnisz. wiem jaki to ból. :*
OdpowiedzUsuń