niedziela, 7 października 2012

Jest cudowny, kocham go !

Nareszcie weekend się udał ! Wprawdzie jeszcze nie jadę do Kłodzka, więc dla mnie się JESZCZE nie skończył.
Mieliśmy się spotkać na dworcu, ale z dość poważniej przyczyny, przyszedł do mnie następnego dnia. W sobotę długo chodziłam w dresie i czarnym topie, bez makijażu i nie ułożonych włosów. Pomimo tego, że wiedziałam, że przyjdzie Kuba, najpierw chciałam się zabrać za szykowanie obiadu, a dopiero potem była mowa o poprawieniu wizerunku. Zadzwonił, że będzie za chwilę. Dosłownie 3 tygodnie na to czekałam. Chodziłam jak oparzona, podekscytowana, nie wiedziałam w co ręce włożyć. Nagle dzwonek do drzwi, wciąż nie byłam odpowiednio ubrana, miałam to gdzieś, musiałam najpierw otworzyć. Na korytarzu stał ten sam człowiek, ta sama postura i jak zawsze dobrze ubrany. Przez 3 sekundy patrzyłam się na niego, nie wierzyłam, że w końcu nadeszła ta chwila. Dopiero potem mocno, na prawdę mocno się wtuliłam w jego męskie ramiona. Na korytarzu staliśmy dość długo, potem mnie pocałował. Spytał: "wpuścisz mnie do środka?" - zaśmiałam się. Wtedy mogłam powiedzieć, że jestem w pełni szczęśliwa. Przywitał się z moją współlokatorką, której nie miał okazji jeszcze poznać, do dnia wczorajszego. Poszliśmy do kuchni. Kończyłam robić obiad, był zdziwiony, nie spodziewał się tego. Marudził, że nie będzie jeść, kazałam mu! Miał bardzo odpowiedzialną rolę- pilnował by nie przegotował się ryż. Co jakiś czas mieszał mięso z sosem słodko-kwaśnym. W tym czasie dokończyłam się szykować, bo po obiedzie chcieliśmy iść na spacer i spędzić ten czas jak zawsze.
Powiedziałam mu jak bardzo za nim tęskniłam, chciałam żeby mi obiecał, żeby już więcej nie znikał na tak długo, albo żeby chociaż uprzedził mnie o tym, że nagle musi wyjechać z Wrocławia do swojego rodzinnego miasta, do Mielna.
Poszliśmy nad Odrę, pogoda była słoneczna, położyliśmy się na trawie, gdzie po rękach chodziły mrówki i małe pajączki. Odgarniał z moich nóg małe insekty- chyba sprawiało mu to radość, bo się uśmiechał. Miał zastępczy telefon, w którym były hity z przed ponad 6 lat. Każda z tych piosenek obowiązkowo musiała być dawniej na dyskotekach szkolnych. Później, chciał pochwalić się swoimi fryzjerskimi zdolnościami, zrobił mi warkocza, który jak na wykonanie męskie był na prawdę przeuroczy, co z tego, że krzywo, i gdy chciał związać włosy gumką, wszystko się zburzyło, ale widziałam jego determinację i to jak się starał. Jest kochany.
Zapaliliśmy papierosa, jak zawsze po połowie. Zawsze lubimy się wszystkim dzielić, nawet papierosami, pomimo, że paczka prawie pełna.
Odprowadził mnie do domu, pocałował i umówiliśmy się na następny dzień, czyli na dzisiaj. Znowu nie mogę się doczekać. JEST CUDOWNY, KOCHAM GO.

Ciekawe czy są osoby, które pamiętają tą piosenkę.
Wczoraj leżąc na trawie, Kuba chwalił się starymi hitami z telefonu,
natknęliśmy się na tą, z którą chyba większość osób ma jakieś wspomnienia.
Teraz będę miała nowe wspomnienie.


OGŁASZAM WSZEM I WOBEC, ŻE DZIŚ SIĘ UCZĘ NA HISZPAŃSKI, POTEM NA GRAMATYKĘ ! 
miłej niedzieli, misiaczki. 

my TWITTER - click

19 komentarzy:

  1. chciałabym się uczyć Hiszpańskiego

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie to wszystko opisujesz. Naprawdę coraz bardziej Ci zazdroszczę! Udanej niedzieli również życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no to super, że tak Wam się układa, mam nadzieje, ze nie nadlugo będziecie się rozstawac podczas tych wyjazdów:)

    OdpowiedzUsuń
  4. To niesamowite ile jedna osoba może dostarczyć nam szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
  5. zazdroszczę, życzę wam obojgu szczęścia ! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Widać, że weekend udany, zazdroszczę Wam tej miłości, oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nice blog! Good luck sweetie! I'm your new Follower! I hope you can visit my blog sometimes. Thank's! :) Kisses from VV!!

    OdpowiedzUsuń
  8. ja odmowiłam na rzecz deserku ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. hiszpański jest łatwiejszy od angielskiego? ^^

    OdpowiedzUsuń