poniedziałek, 3 października 2011

la rossa

Zarówno w sobotę jak i niedzielę nie odzywałam się. To był naprawdę ciężki weekend. Przyjechałam do Wrocławia w sobotę, miałam zaledwie godzinkę by się ogarnąć. Przyszedł właściciel mieszkania, zabrał stare łóżko i obecnie śpię na bardzo wygodnym materacu. Tego samego dnia przyszło do mnie kilku znajomych: Mońsa, Kamyk, Michał i Mariusz. Musieliśmy z klasą pożegnać wakacje a rozpocząć nowy rok akademicki. Nie pytajcie jak było. Jak zwykle ogromny fun, i durne pomysły. Ale studenci tak mają. W niedzielę byłam nie do życia. Kamyk został u mnie na noc, z racji tego że tramwaje o godzinie 2:00 już nie jeżdżą, a do siebie ma kawał drogi. Obudziłam się z potwornym bólem głowy, przez cały dzień nic nie mogłam przełknąć. I nie jest to spowodowane kacem, jak to się teraz mówi? Kac morderca? Something like that. Gorszy dzień, tak mi się wydaje. Na szczęście po południu przyszła mnie wesprzeć Ania (była współlokatorka, zarówno przyjaciółka z Kłodzka). I zeszły nam razem 2 godzinki. Generalnie to cały wczorajszy dzień przespałam. Pomijając to że dwie godziny spędziłam na rozmowie z Anią. Dziś czuję się jak nowo narodzona.
Pierwszy dzień zajęć. O mały włos a bym się nie spóźniła na pierwsze zajęcia. Tramwaj jak zwykle przepełniony o tej porze dnia. Nie można było liczyć na miejsce siedzące, pomimo że jadę 20 minut. Weszłam do sali, spotkałam się z osobami z grupy. I wszyscy byliśmy przekonani że zajęcia z włoskiego będą z kobietą. Co się okazało, do sali wszedł przystojny Włoch. Ja wiem, max. 30 lat. Ciemne oczy, ciemna karnacja, zarost. Myślę że większość kobiet w taki sposób może opisać swojego ideała. Śmiesznie było, bo wykładowca kompletnie nie mówi po Polsku. Przynajmniej mam motywację by się uczyć porządnie słówek. Generalnie dziś miałam 4,5 godz. włoskiego. Myślałam że pod koniec oszaleję. Zaczęłam odliczać czas. Mimo wszystko zajęcia minęły w miarę sprawnie, nie to co na I roku.
Jutro mam na 9:45. Gramatyka praktyczna i pisanie. Później 4,5 godz. przerwy i WF. AEROBIC <3 Teraz idę powtórzyć coś na gramę, bo ponoć Dorcia już na pierwszych zajęciach pyta.

20 komentarzy:

  1. przystojny Włoch, dziewczyny pewnie oszalały:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym już studia.

    No trochę ich jest ;x

    OdpowiedzUsuń
  3. Jutro dodam na pewno. Nie lubię sobie robić zdjęć, a jak mi ktoś robi to zawsze fatalnie wychodzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. jednak studenckie życie jest zupełnie inne niż szkolne;)

    OdpowiedzUsuń
  5. wystarczy, że na to klikniesz i wtedy przeniesie cię na tą stronę, potem zakładasz konto i tworzysz baner:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zakolanówki kupiłam we Wrocławiu na targu świebodzkim za 8 zł :)
    Ale widziałam też w Deichmannie pakowane po 2 pary za 19.90 takie słodkie ze wstążeczkami <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Włosi to ciacha! ;D

    Powadzenia jutro ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. dawno u cb nie byłam i żałuję bardzo. ;) Szkoła zabiera znacznie więcej mojego czasu. ;(

    OdpowiedzUsuń
  9. po tym jak napisałaś o Włochu to już się wyłączyłam :D

    A no z uczuciem bo łatwiej jest się dogadać z blogiem.

    OdpowiedzUsuń
  10. hahahahahaha xD Tiaaa kac morderca xD
    Fajnie że już studiujesz zazdroszczę ;P Prawie wszyscy mówią że to były najlepsze czasy ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. O, Włoch, no to zazdroszczę:)

    OdpowiedzUsuń
  12. no mam nadzieję, że i mi się sprawdzi : /

    OdpowiedzUsuń
  13. Mój włoski wygląda tak: 20 minut sensownych zajęć podczas których można czegoś się nauczyć (na 2 czasem 3 godziny), reszta to gadanina na te i inne tematy, nagle wykładowczyni zaczyna się z czegoś głośno śmiać ... no wesoło jest :D:D ale młodego włocha zazdroszcze :D

    OdpowiedzUsuń
  14. też chce stuudia ;D


    http://gumijagoda.blogspot.com/ NN ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. mmm tez chce takiego nauczyciela ;D

    OdpowiedzUsuń