piątek, 2 marca 2012

zaliczona kultura USA - podróż do Kłodzka


Wczoraj byłam padnięta, dlatego nie było mowie o żadnej notce. Wstałam wczoraj o 6:00, zajęcia na 8:00 rano i pierwsza łacina sprawiają że mam motywację. Lubię łacinę, najgorsze są jedynie te egzaminy, i wszystkie koniungacje, deklinacje, końcówki mi się mylą. Jestem na bieżąco z materiałem, dlatego nie narzekam na mój start w II semestrze. Pamiętacie jak wam wspominałam o moim egzaminie z kultury USA? Kilka dni temu miałam wpisaną ocenę w wirtualnym indeksie: 2.0. Czyli niezaliczenie. Zaczęła się wielka depresja, i zastanawianie się czy filologia angielska to nie był mój błąd. W środę zadzwoniła do mnie moja mama, zdziwiła się że nie zaliczyłam, ponieważ zobaczyła że w indeksie mam ocenę dostateczną. Zdziwiłam się bardzo, chciałam tę sytuację jak najszybciej rozwiązać, iść do dziekanatu i dowiedzieć się o mojej realnej ocenie. Wczoraj z wielkim stresem otworzyłam drzwi do dziekanatu i niepewnym głosem spytałam się o ocenę z kultury USA. Ku mojemu zdziwieniu dostałam 3.0. Ale to nie wszystko, 3 dni temu złożyłam podanie do dziekana o warunek niezaliczonego egzaminu z prośbą o poprawienie go w czerwcu. Całe to zamieszanie trwało prawie 30 minut, gdy w końcu kierowniczka dziekanatu przyszła z moim poddaniem o warunek, który potem musiałam zanulować. Jednak warto było czekać, bo moje szczęście z zaliczonego egzaminu nie znało granic. Szybki telefon do mamy, i do mojej przyjaciółki sprawił, że poczułam się jeszcze lepiej. Warto zawalczyć o swoje plany i marzenia. Udało mi się zaliczyć przedmiot z którym miałam problemu z I roku.
Przyszłam szybko do domu, spakowałam się bo o 12:45 miałam autobus. O 12:30 wyszłam z domu, bałam się że nie zdążę na autobus do Kłodzka, całą drogę na dworzec PKS biegłam z wywieszonym językiem, ciężką torbą. Co się okazało, autobus na który czekałam był opóźniony o kilka ładnych godzin, z racji tego, że na odcinku Sieradz- Wrocław był wypadek samochodowy. Nie wiedziałam o której jest następny autobus, kiedy następny pociąg. Nie wiedziałam czy warto czekać. Na szczęście na stanowisko podjechał autobus PKS Kłodzko. Udało mi się, chociaż czekałam ponad 40 minut na poprzedni autobus.
Do Kłodzka byłam tak padnięta, że nie miałam ani ochoty, ani siły by jeść, by coś dłuższego napisać na blogu. Poszłam spać przed 23:00, a wstałam dziś o 11:30. Czuję się jak nowo-narodzona. Czas najwyższy wziąć długą kąpiel, przy dobrej muzyce.
Bo wieczorną porą kolejne godziny spędzone na skypie.
Miłego dnia i przepraszam za długą notkę.

8 komentarzy: