piątek, 15 czerwca 2012

troszkę żalu do samej siebie

Pierwszy dzień w pracy byłam wczoraj sam na sam z kierownikiem sklepu. Tomek jest młody i na szczęście mieliśmy wiele wspólnego i wiele do przegadania, przez co praca była milsza i zleciała tak naprawdę w mgnieniu oka. Zawsze na te 11 godzin do roboty idę z wielkim bólem, ale po wczorajszym dniu jestem naprawdę zadowolona. Skończyłam wczoraj o 20:00, ale to tylko dlatego że zaczęłam o 9:00. Przyszła po mnie Jusia i razem poszłyśmy do mnie, ubrałam się cieplej bo miałyśmy w planach iść tradycyjnie na stadion. Posiedziałyśmy tam, tak naprawdę kilka minut, Koniu zadzwonił do mnie i zaprosił nas do siebie. Na szczęście miałyśmy transport, bo od domu Konia dzieliło nas 8 kilometrów, no może troszkę wyolbrzymiłam. Przyjechało po nas dwóch kumpli. U Krzyśka byłyśmy po 22:00. Rozgościłyśmy się, ale wiedziałam że zaraz będę musiała się zbierać byłam padnięta po pracy. Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, od razu usłyszałam głos P. Nie powiem że się nie ucieszyłam, gdybym tylko mogła skakałabym, ale ostatkiem się powstrzymałam. Jusia dostrzegła w moich oczach radość (na szczęście tylko ona). Chłopacy zaserwowali nam drinki, chwilę pograliśmy w xboxa, potem w Pes'a. Wielkimi krokami zbliżała się północ. Chciałam porozmawiać z P. Taki miałam zamiar, ale zabrakło mi na tyle odwagi by podejść bezpośrednio do niego i wyjść z nim z pomieszczenia w którym przebywali wszyscy. Nie zrobiłam tego, a teraz żałuję. Siedział przez dłuższy moment sam w kuchni, chciałam żeby to on pierwszy zagadał. Zachowałam się względem niego obojętnie. Widziałam że coś go trapi. Co chwilę pisał sms'y, nie był tego wieczoru jakoś specjalnie uśmiechnięty. Było już sporo po północy, na szczęście miałam transport. Odwiózł mnie Kamil. Ale przed wyjściem miałam do załatwienia pewną sprawę. Pomimo tego, że się nie odważyłam podejść do P. podczas całej zabawy, napisałam mu liścik i włożyłam do paczki papierosów.
W domu byłam po 2:00. Chwilę jeszcze leżałam w łóżku i myślałam, co musiało się wydarzyć, że P. cały wieczór był zdołowany. Po jakimś czasie, nawet nie wiem kiedy- zasnęłam. Obudziłam się dzisiaj rano, miałam nadzieję że napisał do mnie sms'a. Pustka. Miałam już czarne myśli. O 12:00 umówiona byłam tylko na godzinkę z Jusią. Ponoć, P. gdy czytał liścik mile się uśmiechnął. Powiedział Justynie że miał zamiar podejść do mnie i ze mną porozmawiać, lecz podobnie jak mnie- zabrakło mu odwagi. To nic. Ważne że chciał i że mówił prawdę. 

Mam kilka zdjęć z którymi nie wiem co zrobić, dlatego najbezpieczniejsze będą na blogu. 
Jestem na nich zupełnie bez makijażu, wybaczcie.




Jutro mecz: Polska-Czechy. Jesteście gotowi na dawkę emocji?! Już nie mogę się doczekać, tym bardziej że również jutro od razu po pracy idę do Konia na domówkę. Ostatni raz przed powrotem rodziców Konia z Anglii. Auuu

Z racji tego, że mam doskonała okazję żeby podziękować mojej kochanej Sylwii za przesyłkę, chciałam to zrobić w bardziej oficjalny sposób.

13 komentarzy:

  1. Nie wygladasz zle bez makijazu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. twoje oczy przypominają mi azjatyckie <3 ^^ hihi
    mecz koniecznie będę oglądała! ależ będą emocje. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. pięknie ci bez makijażu/ pomysł z liścikiem-genialny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jesteś śliczna bez makijażu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. na zdjęciach wyglądasz bardzo uroczo

    OdpowiedzUsuń
  6. masz mega oczy śliczne <3

    Oooo <3 WŁAśnie mój blog wrócił do życia !:D
    Wejdź oceń zmiany! Jest niebo lepiej :D
    Pozdrawiam MiAa .. i jeśli mmożesz poleć mnie dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. dobrze, ze praca szybko Ci minęła :)

    OdpowiedzUsuń
  8. przecież ładnie wyglądasz, tak delikatnie. :)
    czasami tak już jest że oboje chcemy podejść.. ale i tak nas zabraknie odwagi. następnym razem będzie inaczej. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. w tej chuście to tylko z sierpem na pole

    OdpowiedzUsuń