niedziela, 14 października 2012

clubbing

Imprezy w klubach? Czas najwyższy by nawiązać do tego tematu, który obiecałam wam już jakiś czas temu.
Szykuje się przed wami ostry melanż, w jednym z lepszych klubów w waszym mieście. Godzinami spędzacie czas przed szafą, zastanawiając się w czym najlepiej będziecie się czuć, a jednocześnie dobrze wyglądać. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek stroiła się na wyjście do klubu. Zazwyczaj ubierałam to co wygodne. Jeansy, bluzka i szpilki. Jeśli nie jeansy, to spódniczka lub sukienka, ale już na płaskich butach. Co z makijażem? Lubicie się wyróżniać i pokazywać swoje zdolności wizażu? Ja nie za bardzo. Mówiłam wam już chyba kiedyś, że malowanie powiek, nigdy nie było moim specjałem. Idąc na imprezę, zazwyczaj podkreślam brwi i rysuję kreskę linerem. Nic więcej. Pamiętajcie, że nie warto mieć mocnego makijażu. Będąc w klubie istnieje 99% prawdopodobieństwa, że tańcząc się spocicie, co za tym idzie? Rozlany makijaż po całej twarzy, chcemy przecież tego uniknąć. Kolejnym problemem kobiet jest dobranie odpowiedniej fryzury, pod kątem makijażu i ubioru. Podobnie jak z ciuchami, wybierzcie taki styl fryzury, by przez cały wieczór był wygodny i nie wymagał od nas wiecznej poprawy. Jeżeli nie macie pomysłu, po prostu rozpuście włosy, jeżeli czujecie się nieswojo polecam kucyka, który zawsze będzie wyglądał efektownie.
Pamiętam, że gdy jeszcze bawiłam się na dyskotekach, moment przygotowywania był dla mnie najlepszy, lubiłam buszować w szafie, dobierać stroje, czesać się i robić makijaż.
Co mnie jednak zniechęciło do zabawy w klubach? Jeżeli bardzo lubicie chodzić na tego typu potańcówki, radzę wam będąc na studiach nie uczestniczyć w nich codziennie, ani nawet raz w tygodniu. Wierzcie mi, że miesiąc to takie maximum i minimum w jednym. Podczas gdy przeprowadziłam się do Wrocławia, w każdy czwartek wychodziłam z domu, już nawet nie pamiętam gdzie spędzałam wieczory, w klubach czy pubach, pamiętam że za każdym razem świetnie się bawiłam. Aż przyszedł taki okres w moim życiu, że co tygodniowe imprezowanie zaczyna się pomału nudzić. Już nie satysfakcjonuje nas ubieranie się, robienie makijażu. Coś się zmieniło, mamy chęć na domówki (ciągle na nie choruję). Wyjście do klubu wiąże się z przeznaczeniem dość dużej kwoty. Pamiętajmy że czasem sam wstęp potrafi kosztować 15 zł (bynajmniej tak jest we Wrocławiu), do tego dochodzi alkohol, na pewno nie jeden.
Ostatnio miałam okazję pobawić się w Mundo (notka wcześniej), powstaje więc pytanie: "co mnie zniechęciło?". Odpowiedź numer 1: w nie dalekiej przeszłości zbyt wiele wolnego czasu spędzałam na imprezach, a wiadomo wszystko po jakimś czasie się nudzi- nawet najlepsza w swoim rodzaju zabawa.
Mam białą gorączkę, gdy w klubach widzę dziewczyny z tapetą na 'twarzy', z króciutką spódniczką, szpileczkami i dekoltem po pępek, kręcące pupą, przed męskimi genitaliami. Potem, uwodzą wzrokiem, polują na facet, wybierają tego który im się spodoba i zaczynają prostą rozmowę. Tak się składa, że większość facetów przebywających w klubach są albo zdesperowani bo nie mogą znaleźć dziewczyny swojego życia, albo po prostu pewni siebie alvaro, lubiący popatrzeć na ładne dupeczki w białych kozaczkach. Ci pierwsi to albo podpierają ściany, nie są zbyt pewni siebie i swoich umiejętności tanecznych, drudzy natomiast chodzą z głową podniesioną ku górze, z rozpiętym guzikiem w koszuli z kratę i jasnych jeansach, z żelem na głowie i rękoma w kieszeniach. Podobnie jak dziewczyny, napalają się na sam widok, pewnym krokiem podchodzą do kobiety która wg nich najlepiej zamiata tyłkiem po parkiecie i się zaczyna. Najpierw niewinny taniec, gdzie partner ledwo co dotyka partnerkę, po kilku sekundach, jego ręce znajdują się na biodrach, nagle lądują na pośladkach. Dziewczynom się to podoba. Patrzą sobie prosto w oczy, twarze coraz bliżej siebie. Obydwoje mają wypisane: "bierz mnie tu i teraz". Mówisz i masz. Dziewczyna bierze chłopaka za rękę i znajdują się w pierwszej lepszej kabinie w toalecie. Ahhh zapomniałam dodać, że zanim tam dojdą, to całują się na korytarzu. Chociaż tego nawet nie można nazwać całowanie, głównie lizaniem, gdzie obrzydliwa ślina faceta jest na szyi, policzkach nawet w uszach. Dopiero potem zaczyna się jazda bez trzymanki w toalecie i masa prezerwatyw, głównie tych zużytych, leżących na podłodze.
Potem obydwoje wychodzą z toalety, poprawiają swój wizerunek, wracają do przyjaciół i nagle stają się nieznajomymi, zupełnie obcymi osobami względem siebie.
Temu wszystkiemu towarzyszy nam mocna muzyka w stylu łubudubu, albo ostra techniawa, albo rzeczywiście dobry gatunek muzyczny, w zależności od Dj. A rano budzisz się zarówno z kacem po alkoholowym jak i tym moralnym.
Po tym wszystkim zazwyczaj wychodzę z klubu i do niego nie wracam.

Tak, to wszystko to są moje obserwacje z imprez w klubach. Oczywiście nie musicie się ze mną zgadzać, pytaliście czemu nie chodzę na dyskoteki, więc wam przybliżyłam mój punkt widzenia.


I JAK TU NIE LUBIĆ DOMÓWKI ? DOMÓWKOM MÓWIMY TAK, 
KLUBOM: NIE !!

11 komentarzy:

  1. wiesz co to zalezy ;d ale masz racje z zcasem to wsyztsko sie nudzi także pub'y kluby itp ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie cierpię klubów, strasznie głośnej muzyki i większości ludzi, którzy wydają mi się pozbawieni kultury osobistej -.-

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedna wielka masakra ;o

    OdpowiedzUsuń
  4. dokładnie! nie lubię tłumów nawalonych ludzi :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Też nie nawidzę klubów, a domówki uwielbiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. nie byłam nigdy na imprezie w klubie ;DD

    OdpowiedzUsuń
  7. kurcze, zgadzam sie z Tobą w 100 % !! domówki najlepsze , dyskoteki i kluby zdecydowanie NUE!!

    OdpowiedzUsuń
  8. ojej, no do klubów jeszcze nie chodzę, ale nie wyobrażam sobie, żeby mi się domówy znudziły, chociaż po twojej notce rozważę to ! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. przyznaję Ci racje w 100%, szczególnie a propos fragmentu o półnagich laskach i facetach nastawionych tylko na jedno....
    Ostatnio doznałam takiego szoku w pasażu niepolda we Wro, że szkoda gadać. Gdy widzę 16latki wyglądające jak 30stki, i facetów którym dosłownie ślina cieknie nie widok "laski", To mam odruch wymiotny. W wyniku czego, ja również nie chodze na dyskoteki,a wybieram domówki. ;)

    OdpowiedzUsuń