czwartek, 15 kwietnia 2010

magiczny krąg

Odżyłam. Sama się sobie dziwię, że potrafię się na nowo uśmiechać. Czuję się znakomicie, nawet podczas dzisiejszego bólu głowy i tego że byłam na korkach. Wróciłam do domu i przez ponad godzinę po moim mieszkaniu kręciło się dwóch facetów, którzy "coś tam" podłączali. I to nic że wyłączyli mi na godzinę internet, mimo wszystko miałam co robić i o kim myśleć. Jest wspaniale. Przeżywam to na nowo. Czuję się jak nowo-narodzona. Tym bardziej że do 30 kwietnia zostało coraz mniej dni. Właśnie skończyłam definitywnie pisać bibliografię i plan swojej wypowiedzi na ustną maturę z polskiego. Uwaga, uwaga zbliża się stres. Kurde, jestem pierwsza w dzienniku, na ustne wchodzę pierwsza i coś czuję że będę pierwszą osobą w historii szkoły, która zemdleje.. (heh) Dobra, koniec o nauce, koniec o maturze. Jeszcze przyjdzie czas na taki oficjalny stres. Powiem że pogoda była dziś (prze)okropna! Nigdzie nawet nie wychodziłam, poza drogą do szkoły. Deszcz padał, zimno, wiatr, ale to nie wystarczyło by zepsuć mojego samopoczucia. W końcu nie wpłynęły na nie warunki atmosferyczne. Nie wiem jak wy, ale oczy mi się automatycznie zamykają, i chociaż jutro mam do szkoły 8.45 nie mogę sobie pozwolić by przed ekranem siedzieć 5 godzin. Co jak co, ale sen jest bardzo ważny aby poprawnie funkcjonować. A jutro muszę, oj muszę. Na godzinę 14.15 będę czekać z wielką niecierpliwością.
Wszystko, czego dotknie się miłość, wydaje się jakby zaczarowane: my, życie, cały świat jawią się nam niby w jasnej poświacie. W każdym razie oczarowanie zawładnęło mną od pierwszej chwili, a siła wzajemnego przyciągania stała się ogromna. Chętnie na dłużej pozostanę w magicznym kręgu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz