niedziela, 4 lipca 2010

Grill i te sprawy

Ulga po tym jak odebrałam wyniki matur i po tym jak się dowiedziałam że zdałam egzamin. Nawet nie zdajecie sobie z tego sprawę jaki to ciężar był przez te 30 dni, gdy cała moja rodzina oczekiwała wyniki. Tydzień temu wysłałam wszystkie papiery na uczelnię i kolejny stres w postaci czy zostanę studentką, czy będę musiała wyjechać do UK na zmywak. Myślę że tragicznie nie będzie, nie takie tumany idą na studia. Oczywiście nie obrażam innych. Pogoda mnie zadziwia. Jest cudownie, chce się żyć. Codziennie po 30 stopni i od razu poprawia się wszystkim humor. Jeżeli o mnie chodzi to pogoda działa na mnie w dużym stopniu. Ale nic tak nie wykańcza człowieka jak remont w mieszkaniu. W tym momencie żyjemy na kartonach, reklamówkach, brak szaf, łóżka zawalone ciuchami. Kilka dni temu spałam na podłodze. I jak tu można coś znaleźć. Wczoraj zostałam zaproszona na grila w gronie osób które uwielbiam. Zaplanowałam sobie wcześniej w czym pójdę, a tu zonk. Nie mogę znaleźć bluzki, bo pochowana gdzieś w jakiś pudłach. Szybko zmiana planów, fryzura, makijaż. Byłam zaskoczona że szykowanie zajęło mi nie więcej niż 30 minut, zazwyczaj zbieram się na wyjście ok. godziny. A jeżeli chodzi o grill. To chyba nie muszę mówić jak było. Ja na każdego rodzaju imprezie dobrze się bawię, nawet na sylwestrze w 2009/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz