wtorek, 21 lutego 2012

dłuuuuuga nieobecność / ostatki

Długa, naprawdę długa nieobecność jak na moją dotychczasową aktywność na blogu. Prawdę powiedziawszy, dzisiaj jadąc na uczelnię zastanawiałam się czy jest dalszy sens w prowadzeniu bloga, przez ponad tydzień gdy nie dawałam znaku życia totalnie się odzwyczaiłam. Na szczęście była to tylko chwilowa rozterka. Tyle pracy miałoby pójść na darmo? NIGDY! Co spowodowało moją długą nieobecność? Komputer. Już kiedyś wam wspominałam, że coś dzieje się z nim nie tak. W zeszłą sobotę wyłączył się na Amen, nie znalazłam sposobu by go uruchomić. Okazało się, że to wszystko spowodowane jest spalonym dyskiem. Przeraziłam się tym, ponieważ obawiałam się tego, że wszystkie moje dane, zarówno zdjęcia jak i muzyka zostaną skasowane. Na szczęście, odzyskałam wszystkie zdjęcia, a co najfajniejsze, mam nowego laptopa. Postaram się wrócić do codziennych publikacji notek i być z wami w miarę na bieżąco, pomimo że zaczął się II semestr, i nauki mam od groma. Dzisiaj na szczęście tylko 1,5 godz. na uczelni. Jutro środa. Jak zwykle każda środa musi być fatalna. Zaczynam od 9:45, a w domu będę dopiero po 17:00, ponieważ prosto z uczelni jadę do mojego ucznia. Na szczęście piątki i poniedziałki mam wolne, dlatego zregeneruje siły, jutro postaram się w wielkim skrócie opisać przebieg kilku dni. Chciałabym jeszcze powiedzieć wam o naszym szalonym pomyśle. Naszym czyli Marty i Kasi (moje współlokatorki). Z racji tego, że dzisiaj ostatki, postanowiłyśmy chodzić po mieszkaniach w bardzo śmiesznych przebraniach i zachęcać ludzi do tego by sypnęli groszem, albo czymś słodkim. Zdziwiłyśmy się gdy tylko przeliczyłyśmy pieniądze, które zgarnęłyśmy od sąsiadów. Oprócz tego, udało nam się wyłowić tabliczkę czekolady. Abyście mogli się pośmiać0 - dodaję dwa zdjęcia z dzisiejszego popołudnia naszych wariacji. Dobranoc. (Przepraszam ale nie mam siły, by notkę pisać jeszcze w języku angielskim).

Na początku miałyśmy wyglądać dokładnie tak:

Lecz, po pewnym czasie doszłyśmy do wniosku że w szlafrokach będzie nam cieplej i śmieszniej. Dlatego wystarczyło że sąsiedzi na nas spojrzeli, a od razu wybuchali śmiechem. Nie dziwię im się..

od lewej: Kasia, Marta, ja

7 komentarzy:

  1. hah , zdjęcia genialne :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No to niezły ubaw mieli sąsiedzi
    :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny miałyście pomysł z tym przepraniem się:)
    Mam nadzieję, że ta myśl o usunięciu bloga już do Ciebie nie wróci:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. hahaha widze, ze godnie spedzilas ostatki :DD

    OdpowiedzUsuń
  5. nooo donaty sa pyyszne, ale ile mają kalorii to ja juz nie chce wiedziec :>

    OdpowiedzUsuń
  6. i jeszcze pyszniej wyglądają!

    OdpowiedzUsuń